 |
Cegła z wykonana ze znalezionej na drodze gliny i wypalona w kominku. |
Z rodziną w Bieszczadach.
W góry staramy się jeździć z rodzinką co roku. Z córką pierwszy raz pojechaliśmy do Zakopanego kiedy miała 4 lata, wtedy o własnych siłach weszła na Gubałówkę, Nosal i doszła na Morskie Oko. W następnych latach córka zdobyła Ślężę, Szrenicę, Śnieżkę i kilka małych górek. Staramy się żeby córka coś w życiu zobaczyła i przeżyła.
W tym roku wybierając kierunek na nasze wojaże wybór padł na Bieszczady. Był to nasz pierwszy wspólny wyjazd w te góry i pierwszy raz kiedy zabraliśmy ze sobą psa.
Niestety, ze względu na wiek córki w czasie wyjazdów w góry jesteśmy skazani na noclegi w cywilizowanych warunkach, więc na bazę wypadową wybraliśmy Osadę Werdołyna w miejscowości Berezka, w której jest kilka klimatycznych domków z kominkiem zbudowanych z drewna i kamienia.
 |
Chatka w Werdołynie. |
Niestety nie mieliśmy zbyt dużo szczęścia do pogody i nie udało nam się wielu rzeczy zobaczyć, ale i tak było fajnie.
Pierwszego dnia wybraliśmy się na mały rekonesans po okolicy, natomiast drugiego dnia postanowiliśmy wejść na Okrąglik, ale kiedy byliśmy już dość blisko celu dostaliśmy Alert RCB o możliwych burzach i silnych porywach wiatru. W tym samym czasie faktycznie zrobiło się pochmurno i wietrznie, a w aplikacji Blitzortung na smartfonie można było zauważyć białe punkty symbolizujące aktualne wyładowania atmosferyczne zbliżające się do punktu, w którym znajdowaliśmy się my. Nic innego nam nie pozostało jak się wycofać do z góry upatrzonej pozycji tj. do samochodu.
Resztę dnia spędziliśmy na spacerze w okolicy naszej osady wypatrując tropów dzikich zwierząt.
 |
Rzeka Solinka. |
 |
Trop Dzika. |
 |
Trop wilka. |
Trzeciego dnia pojechaliśmy zobaczyć przełęcz Hyrcza. Zostawiliśmy samochód na parkingu vis-a-vis baru Puhar, a dalej udaliśmy się pieszo w stronę Cerkwi w Łopience mijając po drodze piece do wypalania węgla drzewnego zwanymi "retortami". Po minięciu Cerkwi naszym oczom ukazał się pierwszy znak mówiący o możliwości spotkania na szlaku niedźwiedzia, natomiast kilka kilometrów dalej ponownie zobaczyliśmy taki znak. Kiedy do przełęczy zostało nam niewiele drogi nasz pies zaczął być lekko niespokojny, a po chwili zauważyliśmy świeży trop niedźwiedzia. W tym wypadku znowu musieliśmy zarządzić odwrót taktyczny.
 |
W tle retorty - piece do produkcji węgla drzewnego. |
 |
Kiedy popada wszystkie szlaki robią się błotnisto bagniste. |
 |
Nie wiem co to za trop, ale wydaje mi się, że sprawcą była kozica. |
 |
"Proszę Państwa oto miś". Świeży trop niedźwiedzia. |
 |
W Bieszczadach warto mieć mapę i kompas, ponieważ są miejsca, w których nie ma zasięgu GSM i nie można pobrać map on-line. |
Resztę pobytu spędziliśmy na kręceniu się po okolicy w przerwach pomiędzy opadami deszczu.
Wybierając się z psem w Bieszczady trzeba pamiętać, że wprowadzenie psów na szlaki turystyczne i ścieżki przyrodnicze będące na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego powyżej dolnej granicy lasu jest zabronione. Wyjątkiem są tylko odcinki prowadzące wzdłuż dróg publicznych.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza